Komentarze: 1
Wreszcie znalazłam troche czasu, zeby naprawic dwa dzialy... 'o mnie' i 'linkownia'... krotka notka, ale zwiezliwa i na temat ;P to tyle :P
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
Wreszcie znalazłam troche czasu, zeby naprawic dwa dzialy... 'o mnie' i 'linkownia'... krotka notka, ale zwiezliwa i na temat ;P to tyle :P
Kiedy przyszła pora na sen Mały Brązowy Zajączek chwycił Dużego za bardzo długie uszy. Chciał, żeby Duży Brązowy Zając usłyszał każde jego słowo. - Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham - powiedział. - I pewnie nigdy się tego nie dowiem - odparł Duży. - Oooo tak - zawołał Mały Brązowy Zajączek i rozłożył ramiona tak szeroko, jak tylko potrafił. Duży Brązowy Zając miał jeszcze dłuższe ramiona. - A ja kocham ciebie TAK bardzo - powiedział. "Hm, to naprawdę bardzo" - pomyślał Mały. - Kocham cię tak wysoko, jak tylko mogę dosięgnąć - powiedział Mały Brązowy Zajączek. - A ja ciebie kocham tak wysoko, jak JA potrafię dosięgnąć - odparł Duży Brązowy Zając. "To dopiero jest wysoko!- pomyślał Mały. - Też chciałbym mieć takie ramiona". Wtedy Mały Brązowy Zajączek wpadł na wspaniały pomysł. Podszedł do drzewa, stanął na przednich łapkach, a tylne oparł wysoko o pień. - Kocham cię od ziemi aż po czubeczki moich stóp!- powiedział. - I ja cię kocham aż po czubeczki twoich stóp - odparł Duży Brązowy Zając, podrzucając Małego wysoko ponad głowę. - Kocham cię tak wysoko, jak skaczę! - roześmiał się Mały Brązowy Zajączek, podskakując jak piłka. - Ja też ciebie kocham tak wysoko, jak skaczę - rzekł z uśmiechem Duży Brązowy Zając i podskoczył tak wysoko, że aż dotknął uszami gałęzi. "To dopiero był skok - pomyślał Mały Brązowy Zajączek. - Też chciałbym tak skakać". - Kocham cię tak daleko, jak przez całą drogę do rzeki - zawołał Mały Brązowy Zajączek. - A ja ciebie kocham jak stąd do rzeki, i na drugi brzeg, i aż po same wzgórza - powiedział Duży. "Ale daleko" - pomyślał Mały Brązowy Zajączek. I tak mu się zachciało spać, że nie miał już siły myśleć. Spojrzał tylko na trawę i krzewy, w głąb ciemnego wieczoru. Nic nie mogło być dalej niż niebo. - Kocham cię jak stąd do księżyca - wyszeptał i zamknął oczy. - Ach, to daleko - przyznał Duży. - To bardzo daleko, ale to bardzo daleko. Duży Brązowy Zając ułożył Małego na posłaniu z liści. Pochylił się nad nim i pocałował go na dobranoc. Potem położył się bardzo blisko, tuż obok, i wyszeptał z uśmiechem: - A ja ciebie kocham jak stąd do księżyca ... i z powrotem...
:) :) :) :) :)
1 sierpnia 2005r. - ta data utkwi w moim sercu na zawsheee... =)
Cała w skowronkach... w bshuuushku motiiilki... co mogę więcej dodać? Że warto kochać. Warto dać coś od siebie, aby znaleźć prawdziwe szczęście. Teraz mogę wreszcie powiedzieć, że czuję się spełniona... :D Jestem w pełni radości! :-))))))))))) Mam coś, czego nigdy wcześniej nie miałam :)))))))))
Kiedy kochasz - pęka przed Tobą horyzont nieba...
jesteś Aniołem!
już nic Ci więcej nie trzeba,
a ostre kamienie nie ranią już stóp...
Unosisz się z dala od trosk,
dotykasz swych snów
i więcej niczego nie pragniesz...
- niczego
poza nieśmiertelnością...
Jesteś ciepłym wiatrem
Mego słońca promieniem
Dni i nocy rozkoszą
Mym słodkim pragnieniem
Chciałabym Ci dziś powiedzieć
Że czekam z utęsknieniem
By Cię wreszcie zobaczyć
I mym utulić ramieniem
Ja tak czekam na Ciebie
Każdym dnia zdarzeniem
Dusza moja tułacza
Przepojona cierpieniem
Kiedy zamykam oczy
Zmęczona dnia brzemieniem
Nie jest mi smutno, ja wiem
Ty przyjdziesz z sennym marzeniem
A kiedy budzę się rano
Pieszczona snu wspomnieniem
Odkrywam Cię wciąż na nowo
Cieszę się Twoim istnieniem
I jeszcze chcę Ci powiedzieć
Że Cię tak kocham szalenie
I jeszcze chcę Ci wyszeptać
Ty jesteś mym uwielbieniem
Kocham Cię! =*****
I znoffu mala psherwa... ale co tu dusho pisac, skoro albo jest tak kolorowo i bajecznie, że ash nie chce sie w to wshystko uwieshyc i wręcz po takich chwilach jestem myslami gdzie indziej, a nie na moim blogu, albo znoffu jedna wielka chooojnia... np. jak dzisiay :] Ech... czemu to wshystko chwilami wydaje mi się być beznadziejne... szare... bezpłciowe... takie... nijakie...? cała ta skomplikowana ludzka egzystencja... Niezlego dola dzisiay zalapalam... ash musialam sie troche odwodnic... :] troche... heh... nawet calkiem porzadnie =] ale pshynajmniej to w jakis sposob pshynioslo mi ulge... chociaz sama nie wiem czy pshynioslo :/ ja sie czasem jush w tym wshystkim gubie... po prostu... hmmm... Chcialabym miec jush takie swoje prawdziwe, wlasne zycie... Poswiecone tej drugiej Polowce... heh... chyba zbyt wysoko sięgam marzeniami... moze nawet nie zbyt wysoko, ale w jakis sposob - daleko...
Brakuje mi Kogos bardzo, mimo ze spedzilam z Tym Kims wczoraj bardzo mily wieczorek :) i przedwczoraj tesh... ale co uczucie nie robi z czlowiekiem ;) Wreszcie czuję, że złapałam szczęście za nogi :) i nie puszcze ;P i nie chce, zeby ono puscilo mnie =P Wiem, ze czesto jest trudno ze mna wytshymac... mam swoje humory i w ogole... :/ ale... tez mam serdushko i mam nadzieje, ze kiedys bedzie tylko i wylacznie lepiej...
Rafałq, Skarbie dziękuję =*** dziękuję, że jesteś =***
"Mam tak mało... tak niewiele by Ci dać... tak niewiele dobrych chwil w oceanie trudnych lat... Będę trzymać Cię za dłoń, choć będziemy iść pod prąd... Tobie to obiecać chcę..."
*: ..:::LoFF U:::.. :*
Dotknęłam kaktusa.
Poczułeś mój ból?
- miałeś czuć...
Ostre kolce wbiły się głeboko w skórę,
raniąc tkankę zrogowociałego na kciuku naskórka.
Zakrecone na samych końcówkach "wędrują" coraz głębiej.
Wiesz...
kiedyś ktoś porównał miłość
do właśnie takich kolców.
Zakręconych, małych, lecz silnych.
Takich, które z czasem wkręcają się
coraz głębiej.
Trudnych do pozbycia się,
jedynie przy pomocy bólu...
Poczułeś mój ból?
Tonę w moich myślach...
zatapiam się w obrazie coraz to bardziej chorej rzeczywistości...
zamykam oczy, by nie patrzeć na świat...
ale nawet to mnie boli...
szukam ukojenia...
przed oczami wciąż ten sam obraz... obraz szczęśliwych chwil...
momenty radości i smaku prawdziwego szczęścia...
tak mi było dobrze...
prawdziwe ukojenie dla zranionej duszy...
zaraz potem po policzku płyną łzy...
wciąż sie boję...
boję się życia w samotności...
pogrążam się w smutku...
czuję, jakbym zatracała się w nicości...
gdzie jest moja osoba...
osoba, ktora byla twarda i nieugięta...
skąd wzięła się we mnie taka kruchość...
czuję, jakbym usychała...
czuję, że milknę...
myślałam, że są jeszcze ludzie, którym na mnie zależy...
czy ktoś mnie w ogóle potrafi zrozumieć...?
może tak? a może jednak nie...?
jeśli nie, to może i dobrze, bo w końcu każdy ma swój indywidualny sposób patrzenia i myślenia...
już sama nie wiem...
gubię się...
krążę w labiryncie własnych myśli...
coraz więcej łez mi towarzyszy...
więcej bólu i cierpienia...
i nikt mnie nie słyszy...
nikt nie słyszy mego krzyku do księżyca...
a co ze szczęściem?
co z ukojeniem?
wróci...?
i znowu burdelownia w głowie...